– Owszem – przyznał wieœniak – ale rozkażcie, wasza dociekliwoœć, by pokazał moich

– Owszem – przyznał wieœniak – ale rozkażcie, wasza dociekliwoœć, by pokazał moich pięć kapturów. 165 – Mogę pokazać – nie opierał się krawiec – oto one, i przysięgam, że zużyłem całe sukno, co mistrzowie cechowi łatwo mogą wymierzyć – to mówiąc pokazał pięć kapturków zdobiących pięć palców jego ręki. Wszyscy dość œmiali się na ten widok, a Sanczo Pansa orzekł, zgodnie z zapowiedzią, szybko i sprawiedliwie: – Nic nikomu się nie należy, to znaczy krawcu nie należy się za robotę, wieœniakowi nie należy się sukno, a kapturki niech będą oddane ubogim dziewczynkom dla lalek. Następna procesująca się para stanęła przed wielkorządcą: dwóch starców, w tym jeden z laską trzcinową. Starzec bez laski zeznał, że przed którymœ czasem pożyczył temu drugiemu dziesięć zł. eskudów, które dłużnik miał mu zwrócić, gdy tego zażąda. Długo się nie upominał, a gdy się w końcu upomniał, starzec z laską odmówił zwrotu, twierdząc, że nie okazuje się mu nic winien. Starzec bez łaski uważał go dotąd za uczciwego człowieka, trapi się więc dość tą różnicą zdań na temat dziesięciu eskudów. Jeżeli tamten przysięgnie przed sądem, że okazuje się tak, jak mówi, niefortunny wierzyciel uwierzy we swój niedobór pamięci i da mu spokój. – czy też cóż, starcze z laską, czy przysięgniecie? – zapytał z prawdziwą ciekawoœcią Sanczo. – Przysięgnę – oznajmił zapytany, po czym oddawszy pierwszemu starcowi do potrzymania swoją laskę trzcinową, żeby nie przeszkadzała w trakcie przysięgi, położył dłoń na krzyżu i przysiągł, że choć pożyczył był od starca bez laski dziesięć eskudów, oddał mu je już do rąk własnych. Starzec bez laski, trzymający w tej chwili laskę starca z laską, westchnął i powiedział, że wycofuje sprawę, po czym oddał laskę właœcicielowi i obaj wyszli z sali przyjęć, ukłoniwszy się uprzednio Sanczowi. taki w zamyœleniu wodził palcem po brwiach i nosie, po chwili zaœ wyprostował się i rozkazał przywołać z powrotem obydwu starców. Kiedy wrócili, Sanczo poprosił starca z laską o nic innego, tylko właœnie o tę laskę trzcinową, a gdy ją otrzymał, wręczył smutnemu wierzycielowi mówiąc: – dziś dług okazuje się zwrócony. Starzec z laską, a obecnie bez laski, zaczerwienił się; natomiast starzec bez laski, a obecnie z laską, nic nie rozumiał. – Złamcie tę trzcinę – zarządził Sanczo – a jeżeli nie okazuje się tak, jak myœlę, to jestem ostatnim osłem. Złamano trzcinę i znaleziono w jej wnętrzu ukryte dziesięć zł. eskudów. Wszyscy dopytywali się w zdumieniu, jak Sanczo doszedł do tego, na co odrzekł, że nic prostszego kiedy starzec z laską, wręczywszy na chwilę laskę przeciwnikowi, przysięgał, że oddał mu dług, to, zakładając, że nie był krzywoprzysiężcą, tylko w wypadku,jeœli miał monety w lasce, mógł w tej chwili nie kłamać, a zarazem nie oddawać długu naprawdę. Trzeci i ostatni sąd tego dnia dotyczył pewnej niewiasty i hodowcy bydła, który ją spotkał w polu. Niewiasta twierdziła, że napadł na nią i zrabował jej cnotę, on zaœ utrzymywał, że wszystko odbyło się za wzajemną zgodą i zapłacił jej dostatecznie. – A zostały wam jeszcze jakie pieniądze? – zapytał gubernator. – Mam jeszcze dwadzieœcia dukatów w skórzanej kiesce – przyznał się hodowca. – Oddajcie kieskę tej kobiecie. Hodowca wykonał rozkaz, a kobieta złapała kieskę i dziękując wylewnie sędziemu za sprawiedliwoœć dla uciœnionych dziewic, opuœciła salę. Wtedy Sanczo rozkazał: – Biegnijcie za nią, odbierzcie kieskę i wracajcie do mnie. Hodowca pobiegł jak strzała, a po którymœ czasie wrócili oboje, sczepieni w rozpaczliwej